Jak to się wszystko zaczęło…
Ewa:
Przez ostatnie kilka lat odwiedziło nas na Goa wiele osób. Znajomi, przyjaciele, a także osoby których nie znaliśmy wcześniej, a tutaj zaprzyjaźniliśmy się. Nasz dom zawsze był dla nich otwarty. Przyjeżdżali i odjeżdżali, wielu totalnie zakochanych w Goa. Pięknie było obserwować jak się otwierali, zachwycali, odkrywali siebie na nowo w tym niezwykłym otoczeniu. Wszyscy potrzebowali odpocząć, nacieszyć oceanem i słońcem, dotknąć tutejszej kultury. Niektórzy, na ścieżce swojego rozwoju, znaleźli także wreszcie przestrzeń na zadanie sobie ważnych pytań i odnalezienie odpowiedzi. Wyskoczywszy z polskiej rzeczywistości zyskali nową, klarowną perspektywę. Towarzyszyłam im w tych procesach. Masażem otwierałyśmy ciało na przepływ, rozmowami eksplorowałyśmy głębokie pokłady duszy. Odnajdywałyśmy tam prawdziwe skarby. Wiele pięknych, wzruszających momentów przeżyłyśmy razem. Jestem ogromnie wdzięczna za każdą wspólną chwilę i za zaszczyt towarzyszenia Wam, kiedy czasami po raz pierwszy, odkrywałyście swoją własną Boskość. Składam pokłon Waszej odwadze i raduję się razem z Wami.
Pewnego dnia na Goa pojawiła się Martyna. Wyruszyła w długą, samotną podróż po Indiach aby odnaleźć w sobie odpowiedzi na pytania które miała w sercu. Zaoferowałam jej swój dom. Została z nami kilka tygodni. Tak narodziła się przyjaźń. W tym roku Martyna także zamieszkała na Goa. Teraz zapraszamy Cię do nas!
Martyna:
Kiedy pierwszy raz udałam się w podróż po Indiach, rzeczy potoczyły się zupełnie inaczej niż to zaplanowałam – po przylocie na miejsce, nieoczekiwanie stanęła przede mną perspektywa samotnej podróży przez 3 miesiące, po ogromnym kraju, o którym nie wiedziałam prawie nic. Wtedy byłam zaskoczona i przerażona, dziś myślę sobie, że to była po prostu pierwsza piękna lekcja jaką Indie dla mnie przygotowały – lekcja zaufania do życia. Odkryłam, że energia Indii to zmienność i dynamiczność, która wymaga od nas porzucenia zachodnich schematów i poddania się życiowemu przepływowi, z radością i otwartością na wszystkie doświadczenia, szczególnie te, których kompletnie nie rozumiemy. Indii nie da się zrozumieć głową, trzeba otworzyć serce i płynąć z nurtem wszystkiego.
Kiedy w 2012 r. pierwszy raz przyjechałam na Goa, urzekło mnie! Swojskość, radość, rozluźnienie panujące dookoła. Tam się po prostu ten relaks wdychało! A na plaży? Piasek, woda, krowy, psy, wędkarze, kolorowe drewniane łodzie… i to wszystko tak naturalnie, w radości i wzajemnej akceptacji buzowało życiem. Pamiętałam knajpki na plaży, gdzie można leniuchować na wygodnych poduchach, pić hektolitry świeżego soku i rozkosznie i tak po prostu być. A nocą tańczyć na brzegu oceanu boso, w pełnię księżyca do muzyki goa trans. Już wtedy wiedziałam, że na Goa wrócę.
Kilka lat później, przyjechałam do południowego Goa niby na chwilę, żeby odpocząć trochę od tego, co w Polsce i rozpocząć moją kolejną podróż po Indiach. Zostałam na długo, rozkochałam się znowu w tej swojskości, gdzie żyje się bardzo prosto, a jest wszystko czego potrzeba. Przestałam pędzić patrząc z przerażeniem przed siebie, żeby osiągać, zdobywać, – odetchnęłam goańskim powietrzem. Zaczęłam rozglądać się dookoła i zauważać Teraz. Przestałam szukać na zewnątrz i usłyszałam mój wewnętrzny głos, który znał już odpowiedzi na wszystkie moje pytania.
Tak poznaliśmy się z Ewą i Jarkiem i tak pojawiły się pierwsze pomysły, żeby tym wyjątkowym miejscem podzielić się z innymi.